„Idź na całość, poszalej sobie!” – rozmowa z Hanną Gaweł o scenie, improwizacji i marzeniach

„Idź na całość, poszalej sobie!” – rozmowa z Hanną Gaweł o scenie, improwizacji i marzeniach

22/08/2025 Wyłączono przez admin

Spotkaliśmy się z Hanną Gaweł – młodą zabrzanką rozpoczynającą właśnie studia na Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie. Ma za sobą recytatorskie i teatralne doświadczenia, improwizacje wymuszone tremą i nietypowe sposoby przygotowań, które potrafią wprawić w konsternację przypadkowych przechodniów. W rozmowie opowiada o tym, dlaczego nie zagra roli wymagającej salta, jakie zdanie chciałaby usłyszeć od wykładowcy w szkole teatralnej i co by zrobiła, gdyby przyszło jej zagrać Julię… w kosmosie.

Hanna Gaweł. Fot. Grzegorz Krzysztofik

Katarzyna Boroń: Zaczynamy od razu z aktorskiego wysokiego C (i bez fałszu)… Reżyser wpada na scenę i oznajmia: „Gramy Romea i Julię, ale… w kosmosie!”. Jak reagujesz jako Julia?

Hanna Gaweł: A mama mówiła — nie wychodź za Montekich, no to teraz mam. Kosmos. No po prostu świetnie. (śmiech)

Pamiętasz moment, w którym po raz pierwszy pomyślałaś: „Chcę zostać aktorką”? A może to scena sama cię odnalazła?

Od zawsze chciałam być aktorką, od kiedy pamiętam robię wszystko, żeby nią zostać.

To pragnienie szybko zaczęłaś przekuwać w działanie. Widziałam Cię w wielu konkursach recytatorskich i teatralnych, zwykle wracałaś z nagrodą. Masz w pamięci jakąś zabawną albo nieoczekiwaną sytuację ze sceny?

Mój pierwszy monodram, pierwszy w życiu, miałam wtedy może 12 lat i przedstawiałam fragment z książki Agnieszki Chylińskiej „Zezia i Giler”. Powiedziałam pierwsze i ostatnie zdanie i… kompletnie mnie zamurowało! Nie zeszłam ze sceny, tylko zobaczyłam przerażoną minę Niny Wolskiej – mojej reżyserki i postanowiłam improwizować! Praktycznie cały monodram był zaimprowizowany.

To odwaga! A gdybyś mogła cofnąć się do tamtej dwunastolatki, stojącej na scenie i walczącej z tremą, co byś jej podpowiedziała?

Idź na całość, poszalej sobie!

Brzmi jak motto, które już udało ci się zrealizować. A skoro mówimy o rolach – czy jest taka, której absolutnie nie chciałabyś zagrać?

Nie zagrałabym roli, która wymaga ode mnie umiejętności robienia salta, ponieważ nie potrafię zrobić salta.

Hanna Gaweł w monodramie „Kot mi schudł”. Fot. Oliwia Stęsicka

Czyli ograniczenia bardziej techniczne, niż charakterologiczne. A kiedy już dostajesz rolę, masz jakieś swoje nietypowe sposoby przygotowania?

Powtarzanie tekstu w przeróżnych miejscach może i nie jest moim rytuałem, ale na pewno przykuwa uwagę. Przygotowując się na przykład do egzaminów powtarzałam tekst absolutnie wszędzie, przez cały czas i wyglądałam, jakbym cały czas mówiła do siebie. Nieraz, gdy byłam w sklepie i właśnie powtarzałam sobie tekst np. Rolanda Topora i mówiłam „niektórym wydaje się, że czubkiem można zostać ot tak” czułam na sobie przerażone spojrzenia innych ludzi.

Skoro tyle energii wkładasz w przygotowania, to co czujesz już podczas samego występu? Kiedy grasz na scenie, myślisz czasem: „Mam to!” – czy raczej: „Okej, byle nie zapomnieć, gdzie jest prawa strona sceny…”?

Zazwyczaj udaje mi się  jednak zidentyfikować prawą stronę sceny, bardziej problematyczną kwestią są salta, bo jak już mówiłam, kiedy mi ktoś każe zrobić salto, to niestety nie zrobię i wtedy sobie myślę „no nie mam tego”.

Każdy aktor u progu swojej kariery czerpie inspirację także z innych aktorów. Gdybyś mogła pojawić się na scenie u boku dowolnego aktora – bez ograniczeń czasu czy miejsca – kto byłby Twoim wymarzonym partnerem?

Zdecydowanie najbardziej chciałabym zagrać w duecie z mistrzowskimi aktorami Teatru Śląskiego, na przykład Panią Anią Kadulską albo Panem Mateuszem Znanieckim – w każdej roli, wzięłabym wszystko. No a tak poza tym, to nie wiem, Leonardo di Caprio albo Brad Pitt, ale to taka opcja B.

Skoro już rozmawiamy o marzeniach, jakie byłoby wymarzone pierwsze zdanie, jakie chciałabyś usłyszeć od wykładowcy na początku swojej drogi w szkole teatralnej?

”Jest Pani może spokrewniona z Krystyną Jandą?”

Piękne. Niezależnie od tego, czy to zdanie padnie, czy przyjdzie Ci kiedyś zagrać w duecie z mistrzami Teatru Śląskiego, albo… w kosmicznej wersji Romea i Julii, jedno jest pewne – z ciekawością będziemy śledzić, dokąd zaprowadzi Cię scena. Powodzenia!! 

Rozmawiała Katarzyna Boroń