Czym jest Teatr polski poza Polską

Czym jest Teatr polski poza Polską

15/10/2025 Wyłączono przez admin

Czym jest Teatr polski poza Polską, mogliśmy się przekonać oglądając dwa spektakle w wykonaniu Teatru „Gdańska” z Oberhausen w Niemczech. Spektakle zaprezentowane zostały na scenach Miejskiego Ośrodka Kultury, dokładnie w jego filiach, zlokalizowanych w dzielnicach Biskupice i Grzybowice.

Grupa z Oberhausen działa od 2017 roku. Pierwszą ich premierą była sztuka „Zachciało się wom Kalwaryi”, napisanej przez Ryszarda Latko, wyreżyserowanej przez Annę Dembek-Łada. Od czasu pierwszej premiery, pasjonaci teatru spotykają się systematycznie, aby tworzyć swój niepowtarzalny świat i dzielić się emocjami z widownią. Zauważeni przez Unię Teatrów Polskich poza Polską, od wielu lat uczestniczą w projekcie Teatr Polski poza Polską. Dzięki patronatom i wsparciu finansowemu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Fundacji Pomysłodalnia oraz Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego i innych ludzi dobrej woli, wędrują po gościnnych scenach Polski i Europy. Tak z pasji do sztuki, do potrzeby spotkania z drugim człowiekiem, chcąc nie chcąc, są ambasadorami kultury polskiej. To jedyny polonijny teatr w Niemczech!

W Zabrzu pojawili się odbywając „tourne po Śląsku”. Pierwszą sceną, która gościła aktorów był Teatr Korez w Katowicach, gdzie zagrali „Zachciało się wom Kalwaryi”. Następnego dnia, w Dzielnicowym Ośrodku Kultury w Zabrzu-Biskupicach, zagrali dramat Sławomira Mrożka „Na pełnym morzu”. Z ogromnym zaciekawieniem wybrałem się na spektakl. Przecież dramaty Mrożka nie należą do najłatwiejszych do interpretacji. Mistrz Sławomir, pomimo upływu lat, nadal jest grany na zawodowych scenach. Jego filozofia nadal aktualna a język, którym operuje, trafny i pełen smaczków literackich. Miłośnicy teatru znają różne jego adaptacje i tym trudniej, biorąc na warsztat Mrożka, stworzyć nową, nieskażoną wizję. Na szczęście, w twórczości Mistrza, aktor jest najważniejszy. Jego sztuki nie potrzebują rozbudowanych dekoracji, multimedialnych fajerwerków i wyszukanych kostiumów. To doskonałe pole do popisu dla takich teatrów jak Teatr „Gdańska”.

Godzina dziewiętnasta. Na sali widowiskowej około stu osób. Wspaniale! Będą mieli dla kogo grać. Mimo, że wstęp wolny, rzadko udaje się zebrać dużą widownię na nieznany, amatorski teatr. Gasną światła, rozbrzmiewa muzyka. Aktorzy pojawiają się na scenie i zaczyna się dramat. Stopniowo wciągamy się w akcję, poznajemy bohaterów i odkrywamy przemycone przez autora idee. Z dużą swobodą i nienaganną polszczyzną, artyści rozwijają skrzydła. Bardzo wyraziście zarysowane postacie w symbolicznej scenografii, szybko zyskują sympatię widzów. Humorystyczne sceny nagradzane śmiechem publiczności. Wystąpienia „polityków na wiecach”, nagradzane brawami. Indywidualne popisy aktorskie, wzbudzające natychmiastową reakcję widzów. Czego więcej nam było trzeba? Nie mogło być inaczej. Po opadnięciu „kurtyny” artyści dostali brawa na stojąco!

Drugi akt tego spotkania, to rozmowa z aktorami. Była to ważna chwila. Swoiste post scriptum. Podczas spotkania okazało się, że tworzą grupę przyjaciół, których połączył teatr. Wyemigrowali średnio trzydzieści lat temu. Zawodowo realizują się w różnych dziedzinach. Mimo upływu lat, mówią poprawną polszczyzną, która pozwala im interpretować niełatwy tekst Mrożka. Wisienką na torcie była informacja, że reżyseria to dzieło zbiorowe. Pracowali nad tekstem ponad rok! Warto było.

Dzień drugi. Jesteśmy w Zabrzu-Grzybowicach. Odległa dzielnica, która przez lata była kojarzona z rolnictwem. Teraz zmienia swój charakter. Pośród pól wyrosły developerskie osiedla, między starymi domami powstały nowe, dla nowych mieszkańców. Wielu z nich uciekło z centrum Zabrza, w poszukiwaniu spokoju. Dobrze trafili. Stateczna okolica, w której powstał Geopark, zachęca do kontaktu z przyrodą. Niestety, rolników pozostało chyba tylko dwóch. Tradycja jednak pozostała. Co roku w tym miejscu organizowane są Dożynki Miejskie.

Wchodzimy do niskiego ceglanego budynku. Zasiadamy na dużej sali, witamy znajomych, prowadzimy luźne rozmowy w oczekiwaniu na spektakl. Tym razem Teatr „Gdańska” zaprezentuje „Zachciało się wom Kalwaryi”. Gaśnie światło, zanika szmer, na widowni w półmroku pojawiają się aktorzy i w dość długim dialogu, wprowadzają nas w charakter miejsca i problem, który ich połączy. Sukcesywnie pojawia się plejada postaci. Każda z nich wnosząc ze sobą, nowy wątek, nowe emocje. Duży zespół aktorki doskonale radzi sobie na niewielkiej scenie, ciekawie urządzonego wnętrza pokoju. Przedmioty, pamiętające nasze prababcie, uzupełnione przez współczesne, pokazują powolną, nieuchronną zmianę czasu. Również poglądy bohaterów podlegają weryfikacji na oczach widzów. Wydawało by się, że to taka typowo polska produkcja, oparta na schematach, „Samych swoich”, „Konopielki” czy też „Chłopów”. Nic bardziej mylnego. W sztuce jest wiele nowych treści, które z powodzeniem uzupełniają „polskie chłopskie epopeje”. Moją uwagę zwróciły dwie postacie. Babcia, wokół której krąży opowieść i młoda dziewczyna z rodziny nielubianych sąsiadów. Babcia, niepozorna osoba uwikłana w konflikt sąsiedzki, niezbyt szanowana przez rodzinę, nawet wykorzystywana. W finale okazuje się osobą najbardziej gotową na zmiany. Młoda dziewczyna. To trudne zadanie sceniczne, z którym bez problemu uporała się aktorka. Trudność polegała na małej ilości tekstu do zagrania. Jej wejścia były nieme. Ze słuchawkami na uszach, w pląsach muzyki w nich zawartej, budowała konsekwentnie postać. Z tańczącej laleczki, w finale okazała się mocno stąpającą na nogach, kobietą. W kilku słowach szybko ustaliła zasady związku z głównym bohaterem. Mimo tarć między postaciami, wszystko kończy się szczęśliwie. Trzeba jeszcze tutaj dodać, że wątki patriotyczne i odniesienia do współczesnego świata doskonale uzupełniały przaśność konwencji. Dodatkowym walorem obydwu spektakli była muzyka na żywo w wykonaniu jednego z członków zespołu. Dyskretnie wypełniała przestrzeń spektaklu, raz po raz nadając tempa akcji na scenie. Brawa na stojąco były tylko kwestią czasu!

P.S.

Niesamowity przypadek. W dzielnicy o charakterze wiejskim na scenie DOKu spotkaliśmy mieszkańców wsi, ze swoimi przyzwyczajeniami, specyficznymi poglądami, na otaczającą rzeczywistość. Do tego wszystkiego w języku gwarowym, rodem z Wadowic.

 de la Redaktore